wtorek, 28 lipca 2009

...

No nie mam czasu po prostu! Jak wracam po południu do domu to padam! Ale robótkowo cały czas coś się dzieje :-) Listki turkusowe czekają na guziki (we czwartek się do pasmanterii wybieram), poncho z elementów moja mama już dawno nosi, zrobiłam też trochę biżuterii. W noszeniu jest już dawno zrobiony "wrapek", którego nie sfociłam, a który pójdzie do poprawki, bo ponieważ w noszeniu się był rozciągnął (bawełna) i teraz pasuje na rozmiar 40 a nie 36 ;-)
Poncho w trakcie blokowania (na ludziu będzie później):



Mój ojczym określił to poncho mianem siatki na ryby :-) (wędkarzem jest z zamiłowania...)

Aniołki, które moja mama wyszyła (tutaj na wykończeniu):

W rzeczywistości wyglądają o wiele lepiej niż na zdjęciu.


W lipcu mieliśmy gości i - ponieważ to blisko - wzięliśmy ich do westernowego miasteczka - Mrongoville. Budynki i zagospodarowanie jak z Dzikiego Zachodu, a poza tym zwierzątka: króliki, kozy, konie. Przyznam, że fajnie to zrobili (poza quadami, które tam w ogóle nie pasują, ale dają im zarobek :-/ ). No i nie mogłam się powstrzymać przed wejściem na to:


Zrobiliśmy duużo zdjęć, ale tylko to mogę pokazać - na innych wyszłam "niewyjściowo" ;-)

Jak turkusowe listki będą miały guziory i sfocę na ludziu poncho to wrzucę więcej fotek.

Hmm... chyba będę miała zamówienie na takie samo poncho jak dla mamy zrobiłam.

1 komentarz:

monotema pisze...

Nie wiedziałam, że mieszkasz tak blisko mnie, albo ja blisko Ciebie :-)) Pozdrawiam Struś