Poncho w trakcie blokowania (na ludziu będzie później):
Mój ojczym określił to poncho mianem siatki na ryby :-) (wędkarzem jest z zamiłowania...)
Aniołki, które moja mama wyszyła (tutaj na wykończeniu):
W rzeczywistości wyglądają o wiele lepiej niż na zdjęciu.W lipcu mieliśmy gości i - ponieważ to blisko - wzięliśmy ich do westernowego miasteczka - Mrongoville. Budynki i zagospodarowanie jak z Dzikiego Zachodu, a poza tym zwierzątka: króliki, kozy, konie. Przyznam, że fajnie to zrobili (poza quadami, które tam w ogóle nie pasują, ale dają im zarobek :-/ ). No i nie mogłam się powstrzymać przed wejściem na to:
Zrobiliśmy duużo zdjęć, ale tylko to mogę pokazać - na innych wyszłam "niewyjściowo" ;-)
Jak turkusowe listki będą miały guziory i sfocę na ludziu poncho to wrzucę więcej fotek.
Hmm... chyba będę miała zamówienie na takie samo poncho jak dla mamy zrobiłam.
1 komentarz:
Nie wiedziałam, że mieszkasz tak blisko mnie, albo ja blisko Ciebie :-)) Pozdrawiam Struś
Prześlij komentarz