wtorek, 25 listopada 2008

Bielsko anielsko...

No to nas wszystkich zasypało… I dzięki Najwyższemu! Nie cierpię listopada! To jest jedyny miesiąc w roku, którego nie lubię z całego serca – zawsze szaro, buro, zimno i ponuro! Nawet jak zima jest bardzo śnieżna i szalenie mroźna to i tak wolę ją od listopada. Bo wtedy przynajmniej jest biało od śniegu. A jeszcze jak w mroźny dzień zaświeci na błękicie nieba słońce… to jest po prostu cudownie! :)



No to lecimy z tym koksem proszę państwa!


Wróciłam do żywych po…. ponad miesiącu nieobecności! Nawet nie wiecie jak mi tego brakowało! Starałam się w miarę możliwości (mam na myśli możliwości komputera) bywać na Waszych blogach i forach robótkowych i zostawiać komentarze, ale nie zawsze mi się udawało :(
Przez ten czas zdążyłam wstąpić do Interfoxu i zamówić „małe conieco”. Paczuszka przyszła, a w niej próbki. Szkoda tylko, że nie było w niej żadnych wzorków - tak jak u innych blogowiczek [jakbym narzekała na brak wzorów i schematów do wypróbowania ;) ]… Może następnym razem…
Poniżej fotki zamówionych (włóczka spełniła moje oczekiwania)











Oraz próbek (Najbardziej w dotyku podoba mi się MAXI, najmniej OCEAN. Za to kolory PEARL są bajeczne….
























Sorki za jakość zdjęć – robione były podczas jesiennej szarugi.





W tzw. międzyczasie przeczytałam kolejne 2 książki Moniki Szwaji (ciekawe czy tak się to odmienia?): „Klub mało używanych dziewic” i „Dziewice do boju!”. Książki pożyczyła mi moja cioteczka, bo w bibliotece nie było.









W tzw. międzyczasie kończyła się też jesień (u nas sezon jabłkowy jeszcze trwa – ale tylko w domu) więc załączam 2 zdjątka tejże.













Aha! W tzw. międzyczasie byłam również 2 razy u fryzjera, a właściwie u 2 różnych fryzjerek. Pierwsza się nie popisała i przez miesiąc chodziłam zła, ale z nadzieją, że JAKOŚ się te włosy wreszcie ułożą. Nie ułożyły się :( Więc poszłam do fryzjerki, której działalność widziałam na głowach: siostry mojego mężczyzny i jego mamy, i efekty mi się podobały. No i wyglądam tak:










Pierwszy raz w swoim dorosłym życiu mam tak krótkie włosy (i grzywkę!). I powiem szczerze, że bardzo mi się podoba to co mam na głowie i jak to się nosi :D I na dodatek łatwo się układa! A możliwości układania fryzury ogromne…! Rozpisałam się o tych moich włosach, ale byłam wymęczona swoim wyglądem…
Mam nadzieję, że Was nie zanudziłam dzisiejszym wpisem i znowu do mnie zajrzycie :)

P.S. BAAARDZO Wam dziękuję za odwiedziny i komentarze mimo, że nie dawałam znaku życia!

P.S. Moja nową fryzurę chyba można zaliczyć do LMZS pomysłu Brahdelt i Kath?! Jak myślicie?










3 komentarze:

Brahdelt pisze...

Jak najbardziej można zaliczyć! ^^
Widzę, że listopad sprzyjał zmianom fryzur, oprócz mnie i Ciebie widziałam krótkie włosy u jeszcze kilku osób. Niestety, w moim przypadku ta zmiana nie była na lepsze, ale cóż - trzeba było spróbować, bo tak nigdy bym tego nie wiedziała. *^v^*

art-glass-ak pisze...

No właśnie! Jak człowiek nie spróbuje to się nie dowie :) Póki jeszcze młody - może poszaleć, bo w wieku 80 lat pewno by się bał poszaleć ;)

Kath pisze...

Zdecydowanie można :) Włóczki Ocean nie polecam - mam z niej golf. Kolor ma piekny ale czuć ją na kilometr cztucznością niestety. z Pearl mam jeden motek (ten cieniowany) i jest milutki w dotyku - co mnie dziwi w sumie bo na zdjęciach Inter-Foxowych wygląda bardziej sztucznie :) Maxi na pierwszy drugi i trzeci rzut oka była dla mnie za twarda i szorstka. Ale jak teraz na nią patrzę to może bym z niej jaką gruba czapę wydziergała? A po śniegu pozostało u nas wspomnienie...Dzisiaj była prawdziwie wiosenna pogoda.
Ciekawa jestem co z tego Tweedu zrobisz :) Przyznaję się, że trafiłam ostatnio na fajną kamizelkę, do której by ta włóczką pasowała - ale tak w dwie, trzy nitki by ją trzeba...